Aktualności
Nad Unią wisi widmo kolejnego zagrożenia ze strony Rosji. W Europie rośnie zależność od zalewających rynek tanich rosyjskich nawozów. Zdaniem ekspertów stanowią one ogromne ryzyko dla bezpieczeństwa naszej żywności.
Przedstawiciele europejskiej branży nawozowej biją na alarm. Problem szerzej opisał "Financial Times".
Gazeta przypomina, że do rosyjskiej inwazji na Ukrainę w 2022 roku oba kraje były czołowymi eksporterami nawozów. Obecnie Kijów zajęty jest wojną. Ma też ograniczone możliwości produkcyjne i inne priorytety. Korzysta na tym Rosja, której pozycja rośnie na tle całej Europy. Powodem jest gaz ziemny niezbędny do produkcji nawozów. Ok. 70-80 proc. kosztów bieżących firmy nawozowej jest pochodną zużycia tego surowca. Co więcej, branża ta szybciej niż inne sektory odczuwa rosnące koszty gazu i energii.
Zdolność produkcyjna Europy zniknie. Konieczna reakcja polityków
- W tej chwili zalewają nas nawozy z Rosji, które są dużo tańsze od naszych. Powód jest prosty - w porównaniu z nami, europejskimi producentami, płacą grosze za gaz ziemny - tłumaczył Petr Cingr, dyrektor naczelny SKW Stickstoffwerke Piesteritz, największego producenta amoniaku w Niemczech.
Jeśli politycy nie zaczną działać, zdolność produkcyjna Europy zniknie - ocenił Cingr. Do jego apeli dołączają także inni producenci z branży.
Znikają najwięksi gracze
Europa odeszła od rosyjskiego gazu jako jeden z wyrazów sprzeciwu wobec wojny i agresora. Mimo to do krajów dociera tani nawóz z Rosji. Jest to z jednej strony pomoc dla europejskich rolników, ale także duży problem dla regionalnych producentów nawozów, którzy zmagają się z konkurencją.
Z rynku zaczęli już znikać więksi gracze. BASF, największa na świecie grupa chemiczna, w ciągu ostatnich kilku lat ograniczyła swoją działalność w Europie w dziedzinie nawozów. Skupiła się na inwestycjach w USA i Chinach, gdzie koszty produkcji są niższe.
Jak wynika z danych Eurostatu, blisko 1/3 całego importu nawozów do Unii, głównie mocznika, pochodzi z Rosji. Tylko w pierwszym kwartale 2024 r. import był o ponad połowę większy niż w całym półroczu 2023 r. Uzależnienie rośnie powoli. Krytyczny moment był widoczny na wykresach w 2022 roku, gdy w wyniku cenowych szoków energetycznych stanęło blisko 70 proc. europejskiej produkcji. "FT" wymienił w tym miejscu Polskę, w której import rosyjskiego mocznika wzrósł do kwoty 120 mln dol. w 2023 r. w porównaniu z nieco ponad 84 mln dol. w 2021 r.
Zagrożenie dla żywności. Luka w sankcjach
Rosnące uzależnienie od rosyjskich produktów rodzi kolejne pytanie - o bezpieczeństwo żywnościowe. "Nie jest przesadą sugerowanie, że europejskie rolnictwo może ucierpieć w momencie, gdy kontynent stanie się zależny od importu z Rosji i innych potencjalnych wrogów" - pisze "FT".
Branża nawozowa alarmuje o rosnącej zależności, chociaż nie spodziewa się, że nastąpi reakcja unijnych decydentów. Producenci zwracają również uwagę na lukę w unijnych restrykcjach, którą Moskwa umiejętnie wykorzystuje do finansowania swojej machiny wojennej.
Zachodnie sankcje przewidują zwolnienia dla rosyjskiego eksportu żywności i nawozów. Jak wskazują eksperci, jest mało prawdopodobne, by Bruksela zdecydowała się na zablokowanie napływu rosyjskich nawozów, głównie w celu uniknięcia zagrożenia dla bezpieczeństwa żywnościowego kontynentu.