Aktualności
Nad Unią wisi widmo kolejnego zagrożenia ze strony Rosji. W Europie rośnie zależność od zalewających rynek tanich rosyjskich nawozów. Zdaniem ekspertów stanowią one ogromne ryzyko dla bezpieczeństwa naszej żywności.
![](pliki/2021/adobestock_691197123.jpeg)
Przedstawiciele europejskiej branży nawozowej biją na alarm. Problem szerzej opisał "Financial Times".
Gazeta przypomina, że do rosyjskiej inwazji na Ukrainę w 2022 roku oba kraje były czołowymi eksporterami nawozów. Obecnie Kijów zajęty jest wojną. Ma też ograniczone możliwości produkcyjne i inne priorytety. Korzysta na tym Rosja, której pozycja rośnie na tle całej Europy. Powodem jest gaz ziemny niezbędny do produkcji nawozów. Ok. 70-80 proc. kosztów bieżących firmy nawozowej jest pochodną zużycia tego surowca. Co więcej, branża ta szybciej niż inne sektory odczuwa rosnące koszty gazu i energii.
Zdolność produkcyjna Europy zniknie. Konieczna reakcja polityków
- W tej chwili zalewają nas nawozy z Rosji, które są dużo tańsze od naszych. Powód jest prosty - w porównaniu z nami, europejskimi producentami, płacą grosze za gaz ziemny - tłumaczył Petr Cingr, dyrektor naczelny SKW Stickstoffwerke Piesteritz, największego producenta amoniaku w Niemczech.
Jeśli politycy nie zaczną działać, zdolność produkcyjna Europy zniknie - ocenił Cingr. Do jego apeli dołączają także inni producenci z branży.
Znikają najwięksi gracze
Europa odeszła od rosyjskiego gazu jako jeden z wyrazów sprzeciwu wobec wojny i agresora. Mimo to do krajów dociera tani nawóz z Rosji. Jest to z jednej strony pomoc dla europejskich rolników, ale także duży problem dla regionalnych producentów nawozów, którzy zmagają się z konkurencją.
Z rynku zaczęli już znikać więksi gracze. BASF, największa na świecie grupa chemiczna, w ciągu ostatnich kilku lat ograniczyła swoją działalność w Europie w dziedzinie nawozów. Skupiła się na inwestycjach w USA i Chinach, gdzie koszty produkcji są niższe.
Jak wynika z danych Eurostatu, blisko 1/3 całego importu nawozów do Unii, głównie mocznika, pochodzi z Rosji. Tylko w pierwszym kwartale 2024 r. import był o ponad połowę większy niż w całym półroczu 2023 r. Uzależnienie rośnie powoli. Krytyczny moment był widoczny na wykresach w 2022 roku, gdy w wyniku cenowych szoków energetycznych stanęło blisko 70 proc. europejskiej produkcji. "FT" wymienił w tym miejscu Polskę, w której import rosyjskiego mocznika wzrósł do kwoty 120 mln dol. w 2023 r. w porównaniu z nieco ponad 84 mln dol. w 2021 r.
Zagrożenie dla żywności. Luka w sankcjach
Rosnące uzależnienie od rosyjskich produktów rodzi kolejne pytanie - o bezpieczeństwo żywnościowe. "Nie jest przesadą sugerowanie, że europejskie rolnictwo może ucierpieć w momencie, gdy kontynent stanie się zależny od importu z Rosji i innych potencjalnych wrogów" - pisze "FT".
Branża nawozowa alarmuje o rosnącej zależności, chociaż nie spodziewa się, że nastąpi reakcja unijnych decydentów. Producenci zwracają również uwagę na lukę w unijnych restrykcjach, którą Moskwa umiejętnie wykorzystuje do finansowania swojej machiny wojennej.
Zachodnie sankcje przewidują zwolnienia dla rosyjskiego eksportu żywności i nawozów. Jak wskazują eksperci, jest mało prawdopodobne, by Bruksela zdecydowała się na zablokowanie napływu rosyjskich nawozów, głównie w celu uniknięcia zagrożenia dla bezpieczeństwa żywnościowego kontynentu.