Aktualności
- Myślę, że kilka lat temu mielibyśmy już pierwsze polskie nowalijki. Wtedy szklarnie były lepiej oświetlane i mocniej ogrzewane - mówi Maciej Kmera, ekspert Rynku Hurtowego Bronisze. Winne tej sytuacji są wysokie ceny energii.
Początek wiosny kojarzy się ze smakiem rzodkiewki, młodej marchwi albo wczesnych pomidorów. Jeszcze kilka lat temu o tej porze roku mogliśmy się cieszyć nowalijkami z krajowych szklarni. W ostatnim czasie to się jednak zmieniło.
Krajowych nowalijek prawie jeszcze nie ma poza sałata masłową, szczypiorami i ogórkami szklarniowymi. To jedyne krajowe nowalijki dostępne na rynku. Mowa zarówno o długich, gładkich ogórkach tzw. wężach, jak i ogórkach gruntowych, czyli kolkach. Tych jest coraz więcej, więc cena spada, bo pogoda jest ciepła i słoneczna, co przyspiesza dojrzewanie w szklarniach. Do tego dzień jest coraz dłuższy - mówi Maciej Kmera z giełdy w podwarszawskich Broniszach.
Winne ograniczonej podaży są wysokie ceny węgla, energii elektrycznej i gazu potrzebnych do ogrzania i oświetlenia szklarni pod uprawę warzyw. Przykładowa szklarnia o pow. 15 tys. mkw. w miesiące zimowe zużywa od ok. 2900 GJ do 5000 GJ (800 do 1380 MWh) miesięcznie, jak wynika z analizy Kazimierza Rutkowskiego z Katedry Inżynierii Rolniczej i Informatyki Uniwersytetu Rolniczego w Krakowie opublikowanej w "Inżynierii Rolniczej". Koszty - w zależności od wielkości szklarni i rodzaju opału - mogą iść zatem w dziesiątki lub nawet setki tysięcy złotych miesięcznie.
Jeden z rolników, z którymi rozmawialiśmy, ogrzewa swoje szklarnie przy użyciu miału. Średni miesięczny koszt takiego ogrzewania w styczniu to w jego przypadku, przy dzisiejszych cenach, ok. 120 tys. złotych.
- Przez to wyraźnie obniżyła się produkcja warzyw pod osłonami. Myślę, że kilka lat temu mielibyśmy już pierwsze polskie nowalijki. Wtedy szklarnie były lepiej oświetlane i mocniej ogrzewane. Dzisiaj mierzymy się jednak z niższą podażą niż 3-4 lata temu o tej samej porze roku. Ograniczona podaż wpływa również na ich cen - zauważa Kmera.