Aktualności
Europa, a w tym także Polska, uzależnia się od nawozów z Rosji — informuje "Gazeta Wyborcza". Co więcej, jak zauważa przedstawiciel jednego z największych producentów nawozów, Kreml może wykorzystać tę sytuację do wywierania nacisków politycznych.
Zgodnie z najnowszymi danymi Głównego Urzędu Statystycznego, w 2023 roku Polska importowała z Rosji 612 tysięcy ton nawozów. Wśród nich największą część, bo aż 345 tysięcy ton, stanowił mocznik - podaje "GW". Co więcej, liczba ta nieustannie rośnie. Jak podaje serwis warzywa.pl, na który powołuje się "GW" tylko w lutym 2024 roku do Polski trafiło aż 93,09 tys. ton mocznika z Rosji.
Ten towar miał wartość 124,31 mln zł! Niemcy były na drugim miejscu pod względem ilości dostarczonego mocznika - 24,62 tys. ton o wartości 39,52 mln zł. Z Białorusi natomiast sprowadziliśmy 11,04 tys. ton, za które zapłaciliśmy 13,57 mln zł - czytamy.
Dane Eurostatu pokazują, że w 2023 roku kraje Unii Europejskiej importowały dwa razy więcej mocznika z Rosji niż w poprzednim. Jak zauważają media, sankcje nałożone na Rosję graniczyły dostęp do gazu ziemnego — niezbędnego do produkcji nawozów. To natomiast podniosło ich ceny, a odczuli to rolnicy.
Od tego czasu ceny nawozów spadły wraz ze spadkiem cen gazu ziemnego, ale europejski przemysł nawozowy nadal boryka się z trudnościami, ponieważ rosyjski import zajmuje większy udział w rynku - wskazał w rozmowie z "Financial Times" Svein Tore Holsether, dyrektor generalny Yara International, czyli producenta nawozów.
Holsether zauważa, że Rosja za sprawą sprzedaży nawozów wynagradza sobie część strat wynikających z zakazu importu rosyjskiego gazu. Ponadto zaznacza, że rosyjscy producenci nawozów czerpią korzyści z niższych kosztów energii oraz braku ograniczeń związanych ze zrównoważonym rozwojem - cytuje "GW".
Dyrektor generalny stwierdza, że "nawozy to nowy gaz" i dodaje, że w jego opinii sytuacja ta jest paradoksalna, że "celem jest zmniejszenie zależności Europy od Rosji, a teraz oddajemy jej władze nad krytycznymi dla żywności nawozami". Ekspert podkreśla, że Rosja może wykorzystać swoją dominującą pozycję na rynku do wywierania nacisków politycznych.
Kiedy wytwarzasz produkt, tak ważny dla produkcji żywności, to jest to potężne narzędzie. Uważam, że naiwnością byłoby sądzić, że na pewnym etapie nie zostanie one wykorzystane do celów politycznych - powiedział Holsether.