Aktualności
Ostatnie wydarzenia związane z rolnictwem w Unii Europejskiej nie napawają optymizmem. Komisja Europejska ogłosiła wyniki dialogu strategicznego, przy którym zielony ład wydaje się być dzisiaj bardzo przyjazną koncepcją dla rolników. Co prawda opracowany przez grono ekspertów, w tym, o dziwo reprezentantów COPA COGECA, jest dokumentem na bardzo dużym poziomie ogólności, ale wiele jego zapisów brzmi groźnie w kontekście europejskiego rolnictwa. W Wielkopolsce musimy się przede wszystkim martwić o planowaną redukcję spożycia mięsa, a co za tym idzie produkcji zwierzęcej. Na tym głównie opiera się dzisiaj nasza konkurencyjność. Dotyczy to również eksportu. Zarabiamy przede wszystkim na eksporcie mięsa i jego przetworów oraz produktów mleczarskich. Eksport zbóż po niskich, światowych cenach jest dla nas zabójczy, o czym pisaliśmy tutaj. Jako WIR jesteśmy na etapie szczegółowej analizy tego dokumentu. Najbliższy czas musimy poświęcić na sformułowanie i twardą obronę naszych argumentów w dyskusji o przyszłości europejskiego rolnictwa. Osobiście bardzo się zawiodłem na sposobie procedowania tego dokumentu. Lista ekspertów, którzy go przygotowali jest bardzo wąska i zabrakło w nim twardego spojrzenia na rzeczywiste problemy gospodarstw rolnych w wiodących rolniczo krajach UE.
Kolejna zła wiadomość to powrót i jak się wydaje chęć sfinalizowania umowy o wolnym handlu z krajami Mercosur. To są nasi konkurenci głównie w obszarze drobiu, ale ostatnio również w zakresie mięsa wieprzowego. Koszt produkcji tucznika w Brazylii jest o połowę niższy od produkowanego w Europie. Motywem dopinania tej umowy jest dążenie Komisji Europejskiej do poprawy pozycji unijnej gospodarki na rynku światowym poprzez eksport dóbr przemysłowych. Nie może to się jednak odbywać kosztem rolników. Wielkopolska Izba Rolnicza wielokrotnie podejmowała interwencje w tej sprawie.
17 września br. ogłoszono propozycję składu nowej Komisji Europejskiej, w której Komisarzem ds. Rolnictwa i Żywności ma zostać Christophe Hansen z Luksemburga. Trudno oprzeć się wrażeniu, że to może również oznaczać marginalizację europejskiego rolnictwa w kontekście innych wyzwań przed którymi staje Unia Europejska. Oczywiście po owocach go poznamy. Niemniej jednak, pochodząc z kraju o marginalnym znaczeniu sektora rolniczego, może nie mieć odpowiedniego wyczucia oraz siły przebicia w Komisji Europejskiej.
Polska jest ciągle dużym producentem żywności. Poza nami jest jeszcze tylko kilka krajów, gdzie ten sektor jest znaczący. To jest Francja, Niemcy czy Hiszpania. Będzie to trudne, ale z tymi krajami musimy budować koalicję na rzecz rozwoju naszego sektora a nie jego zwijania i dopuszczania do rynku produktów rolnych z obszarów Świata, gdzie nie podlegają one tak ścisłej kontroli jak w krajach UE. Musimy na rzecz tego zdania pozyskać konsumentów, którzy nie do końca mogą sobie zdawać sprawę czym grozi marginalizacja sektora rolnego w UE i import żywności.